Forum Forum marynarzy i zainteresowanych tematyką morską Strona Główna Forum marynarzy i zainteresowanych tematyką morską
Krótki opis Twojego forum [ustaw w panelu administracyjnym]
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

pierwsza praktyka/kontrakt (nie kadet)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum marynarzy i zainteresowanych tematyką morską Strona Główna -> Praca na statku.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kret
Bywalec



Dołączył: 07 Cze 2013
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 16:56, 14 Cze 2013    Temat postu: pierwsza praktyka/kontrakt (nie kadet)

Mam pytanie do bardziej wprawionych, a mianowicie, gdzie znajdę agencje/armatorów, którzy zamustrują żółtodzioba ze stopniem młodszego marynarza ale bez jakiejkolwiek praktyki?
Nie jestem studentem/kadetem szukającym praktyki szkolnej, ale mam ks. żeglarską młodszego marynarza po podstawowych kursach Basic + RoRo i chciałbym zaciągnąć się w pierwszy w życiu rejs/kontrakt. Czy przy obecnie panujących warunkach (podobno kryzys nadal jest w branży) jest w ogóle szansa na znalezienie pracy dla niedoświadczonego młodszego marynarza?

Byłem już w wielu agencjach, pytałem u naszych Bałtyckich operatorów promowych (Stena Line, Polfferies, Unity Line/PŻM), wszędzie odsyłają mnie z kwitkiem i tylko słyszę od każdego, że po pierwsze bez żadnej praktyki na morzu i po drugie w tym wieku, grubo po 30-tce, mam zapomnieć o pływaniu bo nikt dzisiaj nie zamustruje żółtodzioba nawet do machania przysłowiowym pędzlem, ponieważ takie fuchy robią kadeci/studenci na swoich praktykach za miskę ryżu czyli za 500 baksów. Więc gdzie mam się udać jako świeży niedoświadczony żółtodziób?

Inne pytanie, jeżeli gdziekolwiek zamustrują to jakie są minimalne realne długości takiego kontraktu dla żółtodzioba? Czy na max 2 m-ce lub krócej też da radę się zaciągnąć? Czy system 2tyg/2tyg lub 4tyg/4tyg lub 4tyg/2tyg, lub 8tyg/2-4tyg zarezerwowane są tylko i wyłącznie dla oficerów, czy może jednak szeregowa załoga również takie kontrakty ma?

Kolejne pytanie, zarobki.
Z tego co zdążyłem się już zorientować, czytając fora i strony branżowe, dzwonić itd.. to kadet dostaje od 300 do 950$, młodszy marynarz/deck hand dostaje od 900 do 1300$, O/S od 1500$....itd. A jak jest w rzeczywistości? Czy prócz podanych kwot jest do tego jeszcze jakiś dodatek? Jakieś nadgodziny? Itp?

Kwestia kabin.
Ilu osobowe zazwyczaj są kabiny dla szeregowej załogi w zależności od typu statku (przy okazji na jaki najlepiej statek iść pierwszy raz aby się nie zniechęcić, nie zrazić do pływania?). Z tego co czytam to kadeci zazwyczaj mają oddzielne kabiny od pozostałej części załogi i zwykle są to jedno osobowe kabiny, a pozostali w załodze szeregowej?

Kwestia czasu pracy.
Jakie godziny pracy są dla podstawowej szeregowej załogi? dzień/noc? wachty? o zakres nie pytam bo wiadomo wiadro szczotka mop młotek pędzel Smile od tego każdy zaczyna....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dmechanik
Super użytkownik



Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy

PostWysłany: Pon 11:22, 17 Cze 2013    Temat postu:

Pytań dużo, niestety odpowiedzi jeszcze więcej.
Co do agencji - to niestety tak zaczynają wszyscy. Wysyłasz/składasz aplikację do jak największej ilości agencji (przy obecnym systemie aplikacji on-line lub poczcie elektronicznej nie jest to naprawdę duży wysiłek) a potem czekasz na łut szczęścia. Nie ma takiej listy agencji gdzie biorą nowych a gdzie nie biorą. Najczęściej jest to kwestia "wstrzelenia się" w momencie gdy potrzeba wysłać szybko kogoś na statek a twoja aplikacja akurat leżała pod ręką/nazwisko spodobało się agentowi crewingowemu -do wyboru.
Jeżeli masz rzeczywiście dużą ochotę na pracę na morzu to trzeba może obniżyć swoje oczekiwania i zgodzić się pojechać za kadeta za przysłowiowa miskę ryżu dwa lub trzy razy a potem próbować startować wyżej.
Pensje które podajesz zgadzają się mniej więcej i wynikają z minimum ITF, natomiast zdarzały się nie raz podwójne kontrakty dla marynarzy gdzie inna kwota jest oficjalnie dla inspektorów ITF a inna idzie na konto marynarza. Były (może dalej są) agencję w Szczecinie gdzie nie wprost ale żądano od marynarza uregulowania przed zamustrowaniem "opłaty motywacyjnej dla crewing managera" - czyli normalnej łapówki za wysłanie na statek. Do zarobków oczywiście dochodzą takie kwestie jak nadgodziny (ale pamiętaj, że pierwsze sto kilka nadgodzin masz w kontrakcie i są one do wyrobienia bez dodatkowej kasy). Poza tym są jakieś bonusy w zależności od rodzaju statku ale tutaj przy podziale jesteś na samym końcu piramidy (biorą wszyscy od Starego zaczynając) więc coś ci może skapnie. Ale nie będą to kokosy.
Co długości kontraktu to na razie się nie zadręczaj. Niektórzy sobie chwalą kontrakty dłuższe bo przy pływanie 4tyg/4tyg gdy statek jest poza Europą to tracisz dużo czasu na przeloty, aklimatyzację i zmiany stref czasowych .Tak, że z urlopu zostanie ci naprawdę mało czasu . Zobaczysz sam. Na razie bądź gotowy na kontrakty 4-6 miesięcy bo takie są najczęściej oferowane załodze początkującej.
Na większości statków towarowych kabiny są jednoosobowe dla wszystkich (na wielu statkach jest wiele jeszcze pustych kabin) natomiast na pasażerach czy promach będzie to najczęściej dwu osobowa kabina na dolnych pokładach z dala od jakiegokolwiek bulaja. Więc światła dziennego zobaczysz tyle co w czasie pracy na pokładzie.
Godziny pracy to najczęściej 8-17 w morzu plus nie raz nadgodziny do 19-20 w zależności od potrzeb. Do tego cumowania, mycia ładowni. W soboty trochę krócej a niedziele w morzu w większości wolne.
Powodzenia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kret
Bywalec



Dołączył: 07 Cze 2013
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 12:54, 17 Cze 2013    Temat postu:

Dzięki za odpowiedzi. Więcej teorii u mnie aniżeli praktyki "od kuchni" o co w tym wszystkim chodzi. Co do aplikacji, robię to od 3 m-cy on-line, prócz tego dzwonię i najczęściej chodzę osobiście do agencji, przynajmniej te które są na miejscu a jest ich całe mnóstwo. Sporo jeszcze mam do odwiedzenia.
Co do długości kontraktu, to jako świeżak i typowy szczur lądowy, 4 czy nawet 6 miesięcy to wątpię abym wytrzymał na pierwszy raz. Pierwszy rejs to myślałem o max 2 miesiące, tyle jeszcze idzie wytrzymać. W końcu to nie wyjazd w delegacje na lądzie ale siedzenie jakby nie patrzeć na pływającej zamkniętej metalowej puszcze gdzie nie ma drzwi z napisem "wyjście". Dlatego też 4 czy 6 miesięcy to dla mnie na pierwszy raz o wiele za długo. Co jeśli po 2 miesiącach stwierdzę, że dłużej nie wytrzymam na łajbie? Dlatego najchętniej chciałbym złapać jakieś krótkie kontrakty aby się po prostu na początek wdrożyć, zobaczyć czym to pachnie itp...

Ilością godzin w pracy nie przejmuję się, im dłużej tym lepiej, człowiek przynajmniej myśli o pracy a nie o tym, że na około woda a do lądu kilkadziesiąt/kilkaset kilometrów a w dół do dna też kilka dobrych km. Człowiek bardziej zmęczony po pracy szybciej zaśnie nawet w tym hałasie. Pływałem na pasażerach po Europie (jako pasażer tylko) i czasem jak się trafi kabina na pokładzie nad maszynownią to ciężko zasnąć nawet jak prom idzie w nocy.

Do pracy na naszych promach po Bałtyku to bym się nawet nie zastanawiał i za najniższą pensję poszedł aby tylko zdobyć pierwszą praktykę i tak coraz częściej i na dłuższe rejsy. Takimi małymi krokami myślę, że lepiej się zaaklimatyzować i przywyknąć do pracy na statku aniżeli od razu na głęboką wodę i na 6 miesięcy w rejs. To bywa niebezpieczne dla psychiki, szczególnie u nowicjuszy. To samo mają również wprawieni marynarze i na długich kontraktach nie wytrzymują a na krótszych idzie im całkiem nieźle.
Co do wolnych niedziel na morzu to pierwsze słyszę. Wszędzie gdzie czytam o pracy na statku to praca jest 7 dni w tygodniu.
A jak wygląda sprawa w kuchni dla żółtodzioba bez wykształcenia gastronomicznego? Umiem kucharzyć, obiady, wypieki, pieczenie itp, ale na użytek domowy. Tak więc na pomocnika do obierki na początek chyba bym się nadawał? haha..... To jest stanowisko młodszego kucharza, czy po prostu steward?
Ogólnie zastanawiam się do jakiego działu i na jaki statek najlepiej na początek trafić aby się nie zrazić i nie zniechęcić. Mówią na mnie człowiek instytucja/orkiestra. Samochód naprawię, w domu jakieś rury w hydraulice powymieniam, remont wykonam (budowlanka) a i jeszcze dobry obiad ugotuję. Praca na lądzie w biurze mnie nudzi a nie ukrywajmy, że przeciętne wynagrodzenie w Polsce to około 1,5-3 tys. zł na rękę. Czyli życie od pierwszego do pierwszego a nie o to chodzi.

to sobie pomarudziłem....
ahoj

EDIT:
Messman - to asystent kucharza czy stewarda? to młodszy kucharz, czyli po 4 kursach podstawowych?

jeśli szukając dodatkowo samemu jakiegoś wolnego wakatu wśród ogłoszeń to z tymi podstawowymi kursami jakie stanowisko brać, tzn. na jakie wysyłać swoje aplikacje?
Cadet?
Deck Hand?
Deck Boy?
Cadet/OS?
Cook?
Messman?
Steward?

Generalnie, jak każdy żółtodziób to nawet nie wiem co ja tam będę robił, bo pojęcie "jechać na mopie" jest pojęciem względnym...a dokładniej?
Co do kwestii "pędzel i farba" tzn. do malowania pokładu, poręczy, schodów etc.. czy również na zewnątrz burty spuszczając się na linach a pod tyłkiem ocean/morze? to samo z nadbudówką na jakiejś rampie, albo przy kominach/dzwigach na wysokościach? może to śmiesznie zabrzmi ale mam lęk wysokości więc jak spoglądam pod siebie w dół a tam mam hoho ładną odległość aby na nogach stanąć to nieźle potrafi się w głowie zakręcić Laughing

zielony jak pietruszka jestem w tym wszystkim, chyba najlepiej być na kuchni, przynajmniej człowiek nigdy głodny nie będzie chodził Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kret dnia Pon 15:29, 17 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dmechanik
Super użytkownik



Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy

PostWysłany: Wto 16:41, 18 Cze 2013    Temat postu:

4-6 miesięcy. Co to jest? 9-12 miesięczne kontrakty całkiem niedawno dla wszystkich, to było wyzwanie. Po za tym dzisiejsze statki to nie galery i w prawie każdym porcie możesz zejść i wrócić do domu na własny koszt (plus koszt przyjazdu zmiennika).
Będę szczery Krecie, ale jeżeli już teraz marzysz o 2 miesięcznych kontraktach bo boisz się czy wytrzymasz to poważnie zastanów się czy w ogóle warto. Piszesz, że praca na lądzie cię nudzi. Uwierz mi, że praca na statku jest jeszcze bardziej nudna. Porty rzadko, postoje krótkie, keje z dala od miast. Trzeba być silnym psychicznie. Bo inaczej będziesz na kalendarzu widział tylko dni do końca kontraktu. A przecież to twoje życie. Jeżeli pływanie jest twoim celem to musisz traktować statek jako drugi dom. Przenieść tam swoje zainteresowania i pasje. Bo inaczej będziesz chciał żeby kontrakt przeleciał jak najszybciej zleciał - wtedy urlop w domu zleci jeszcze szybciej. Inną sprawa to kwestia rodziny, którą zostawiasz na lądzie. Oni też muszą być silni bo inaczej będziesz miał telefony z prośbą o szybki powrót. A to dopiero dołuje psychicznie.
Co do wolnych niedziel to w większości przypadków załoga szeregowa ma wolne. Pracują tylko wachty nawigacyjne i kuchnia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kret
Bywalec



Dołączył: 07 Cze 2013
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 18:05, 18 Cze 2013    Temat postu:

Tutaj nie chodzi o to, że rejs 4-6 miesięcy to jakiś problem. Dla kogoś kto połowę życia spędził w morzu pracując jeszcze nie tak dawno na kontraktach trwających po 8-10 miesięcy to jest to inna sprawa, aniżeli dla kogoś kto pierwszy raz chce spróbować tego "zawodu".
Odpowiadając na pytanie czy boję się czy się nie boję długich rejsów. To nie o to chodzi. Jednak na pierwszy rejs (ale nie na każdy kolejny) wolałbym nawet na miesiąc popłynąć aby sprawdzić się samemu czy właśnie wytrzymam i stwierdzę, że jest OK i mogę iść na kolejny rejs o wiele dłuższy, czy jednak po tygodniu siedzenia na zamknietej łajbie stwierdzę, że to nie dla mnie. To kwestia sprawdzenia czy mam predyspozycje do pływania kilka miesięcy poza domem, poza lądem, będąc zamkniętym przez 4-6 miesięcy w metalowej puszcze z 20 twarzami widując je praktycznie 24h/dobę czy też nie. Lepiej chyba dać takiego człowieka na krótki odcinek do pomocy na statku aniżeli wsadzić takiego na 6 miesięcy a później mieć z nim problem (agencja/armator i załoga).
Dlatego też nastawiałem się na promy kursujące od portu do portu na jednej linii, pracując w systemie 4tyg./4tyg. i taka praca by mi odpowiadała na sam początek i dopiero później można coś planować, typu dłuższe rejsy, inne typy statków, szkoła morska aby podnieść kwalifikacje a nie tylko pędzlem czy mopem machać przez parę lat na łajbie, nie o to przecież chodzi, ale od tego się zaczyna. Jednak póki co nie ma tam wejścia. Dlatego "głośno myślę" na forum po tym jak 3 operatorów mi odmówiło z braku miejsc, a raczej z braku "pleców" dzięki którym mógłbym się tam wkręcić. Wszędzie tylko układy, układziki, łapówki..... ot i cała oto nasza taka polska.

Więc co byś mógł doradzić w tej kwestii? Jaki dział/stanowisko? Czy tak krótkie kontrakty są tylko i wyłącznie dla oficerów? Miałeś kiedykolwiek styczność z promami na Bałtyku albo z PŻM i możesz coś więcej powiedzieć czy rzeczywiście trzeba mieć "plecy mocne" aby tam dostać pracę czy jednak to tylko mity tworzone przez tych co się nie dostali?

Wszystko co wiem, wyczytałem tu na forum i na kilku innych, plus wiele najróżniejszych artykułów i wpisów w necie, ale przepuszczam to przez sito i biorę z tego raptem 50% jako rzeczywista prawda tego zawodu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kret dnia Wto 18:35, 18 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dmechanik
Super użytkownik



Dołączył: 25 Sty 2010
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy

PostWysłany: Śro 14:21, 19 Cze 2013    Temat postu:

Ze swojego doświadczenia wiem, że można pojechać z fajną ekipą na statek na 6 miechów i zleci szybko i miło a można trafić na takich buców, że po 2 tygodniach człowiek ma dosyć. I to nie jest kwestia ilości kontraktów ani lat spędzonych na morzu.

A zastanawiałeś się co zrobisz jak dostaniesz telefon z agencji z propozycją kontraktu na 5-6 miesięcy? Na decyzję będziesz miał chwilę a kolejna oferta może być za kilka tygodni.

Dam ci radę. Jeżeli chcesz pojechać na miesiąc zobaczyć jak to jest na morzu to lepiej odpuść sobie ten zawód już teraz. Albo wiesz, że rozstania z lądem są dla ciebie albo nie. W PŻM były kiedyś kontrakty 5 miesięcy +/- 1 miesiąc z możliwością zejścia na koszt armatora po 210 dniach. Masz tu różnicę od 120 do 210 dni. I co zrobisz w takim przypadku gdy ci kontrakt się przedłuży o taki okres albo nie przyjedzie zmiennik i będziesz musiał rozpakować rzeczy i zostać na statku na kilka tygodni.

Miałem kontakt z promami na Bałyku i statkami PŻM w czasie praktyk na WSM i nie powiem, żeby podobała mi się pracę u polskich armatorów. Szczególnie z powodu istniejącej nieoficjalnej hierarchii wśród załogi gdzie kucharz ma większe znajomości w biurze od Chiefa i obaj na siebie nadają.

A co do wyboru działu to już całkiem inna kwestia gdzieś już na tym forum poruszana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum marynarzy i zainteresowanych tematyką morską Strona Główna -> Praca na statku. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin